A mówiłem ci lyrics
A mówiłem ci lyrics
[W tym roku życzymy sobie przede wszystkim, aby życie wokół nas stawało się normalne i kolorowe. Abyśmy sami sobie okazywali więcej szacunku.
Ludzie leżeli wokół, z siedem osób w szkle leżących. Bardzo dużo krwi, szkła natłuczone.]
[Intro]
A mówiłem ci
Nie łaź ulicami po nocy
Bo gdy gasną latarnie to ci panowie są wrodzy i biją
I biją
Minęła północ
Gasną latarnie i gaśnie w tych ludziach dobroć
A iskra robienia burdy wybucha wtedy po stokroć
Węże buszują w raju, więcej łatwo chwytać ten owoc
I zagryźć nim zimną wódkę by milej ci było moknąć
Bo mieszkasz w Polsce, a tutaj wciąż pada deszcz
Oni palą papierosy, na karkach osiada ciecz
Ten Pan, lider stada, no błagam, nie lada zwierz
Wchodzi do środka, siada, więc każdy pan siada też
W tym kraju ciągle mży oraz pada
Krople brudnego deszczu zdobią szyby brudnego Saaba
Moknie za wycieraczkami tych koleżanek gromada
Te ulotkowe królowe: Małgosia, Jola i Ada
Przebiega stado młodych wilków. Wzrokiem szuka Kebaba
Byli w Enklawie, ale była dosyć nudna zabawa
Kurwa, no dramat, słabe koko no i nuta tam słaba
A teraz głodni jakby właśnie im się skończył Ramadan
Nikt nie powiedział im. Nikt nie powiedział im..
Nikt nie powiedział im: “Nie łaź ulicami po nocy
Bo gdy gasną latarnie to ci panowie są wrodzy i biją
Mocno biją i łapią cię gdzieś pod szyją
Te bestie się strachem żywią, a jedząc twą dusze tyją.”
A mówiłem ci: “Nie łaź ulicami po nocy
Bo ich nerwy to pitbulle nietrzymane na wodzy i gryzą
Mocno gryzą i gonią aż po horyzont
Te bestie się strachem żywią, a karmi je telewizor.”
Minęła północ
"Poproszę ostry lawasz."
Brać z jakimkolwiek innym sosem to jest mocny blamaż
A ci panowie to wrogowie, to ich nocny baraż
Kebaba żując konwersują o tych prostych sprawach
“Widzisz. To była zgrabna dziewucha
Zarówno miała na czym usiąść jak i miała czym chuchać
I w ogóle jakaś taka mądra, chyba chciała mnie słuchać!
Ale nieważne, co istotne, to że chciała się. Mhm
To nie jest Animal Planet, lecz dziko wywija foka
I tańczy w tej ciasnej kiecce jak ‘Livin’ La Vida Loca’
Podchodzi do mnie i szepce: ‘wpadłeś ty mi do oka
I widzę jak na mnie patrzysz, więc ty mi libido pokaż.’
Wiem co myślicie. Czemu jej tutaj nie ma?
Żaden z was jej nie widział, więc w ogóle co to za ściema?
Ty, zamiast zdejmować stanik, ten kebab z folii rozbierasz?
Zjadasz baraninę w cieście zamiast biodra pożerać?
Okej. Już tłumaczę. Zjawił się taki facet
Marynarka Versace. Rubin sygnetu się świecił jak na Żylecie race
Zamówił butelkę sake i rzucił Visą
Jak grzesznik co rzuca dychą na tacę
Patrzy na mą damę mówiąc "Jestem (cenzura), a ty?”
I koniec naszej znajomości, bowiem poszła z nim
Nikt nie powiedział jej: “Nie łaź ulicami po nocy
Bo gdy gasną latarnie to ci panowie są wrodzy i biją
Mocno biją i łapią cię gdzieś pod szyją
Te bestie się strachem żywią, a jedząc twą dusze tyją.”
A mówiłem ci: “Nie łaź ulicami po nocy
Bo ich nerwy to pitbulle nietrzymane na wodzy i gryzą
Mocno gryzą i gonią aż po horyzont
Te bestie się strachem żywią, a karmi je telewizor.”
Minęła północ
Oto nasz Uber. Wsiadaj do fury
Nie słuchaj tych kurew. Gadają bzdury
Nie słuchaj tej suki. Kocha się we mnie
Bo ja jestem dębem, a oni to wióry
Krążą i krążą te ploty i plotki
Ludzie chcą ubić rekina, bo wszędzie pływają sardynki i płotki
Jestem rekinem, co pływa słonymi wodami, choć serce ma słodkie
Nikt nie rozumie mnie, fatalnie czuję się
Chcą mnie wykończyć idiotki
Wszędzie te Panny Migotki, ale
Ty jesteś mądra i piękna. Widzę to w twoich oczętach
Że ty przed nikim nie klękasz i że nie oszuka cię byle krętacz
W ogóle to skądś cię pamiętam? Czekaj
Pan myśli, że my jesteśmy cielęta? Proszę się tu opamiętać
Tutaj Książęca, skręcaj mendo, zanim ci piekło rozpętam
Jakiś typek mnie szuka, twierdzi, że skradłem mu żonę
No ale wiesz co mówią, znalezione nie kradzione
Ktoś inny płytę o mnie wydał, na mnie robi kabonę
O, tutaj stanie pan, za bramą. Już jesteśmy pod domem
Wkładaj palto. Masz tu blanta i pal to
Aż mózg ci będzie robił piruety i zgrabne salto
Pal licho ten mózg będziesz Iriną, a ja Ronaldo
Sprawdzę czy są prawdziwe, czy silikon jak w Palo Alto
Gdy pochylasz się nad cienką kreską
Czy twój ojciec podejrzewa gdzie jest jego dziecko?
Chciał nauczyć cię wszystkiego, co za niedorzeczność
No bo... Na jednej lekcji miałaś nieobecność
Zgłaszaj nieprzygotowanie
Nie pomogą wszystkie ściągi świata na kolanie
Będzie pała jak ta lala, nie mów o tym mamie
Tata cię nie uczył, bo oglądał losowanie
Totolotka. Nie zagaduj, bo to potrwa
Bęben losujący wiruje jak tobie biodra
"Po co ci mocny kręgosłup, ty istotko wiotka?” Huh?
Panie panowie, oto motto łotra
Puszcza Jolene a potem pije porto do dna
Wpadł w ciąg i nie wiadomo teraz dokąd pogna
Tyle uciech. Całą duszę on tym hordom oddał
Chciał uciec, ale w końcu się tym Polkom poddał
Mówiłem ci. Nie łaź ulicami po nocy
Bo te kobiety to mordercy. Panie Boże, pomocy
Panie Boże, pomocy
Bęben maszyny jest pusty, następuje zwolnienie blokady...
- Artist:Taco Hemingway
- Album:Umowa o Dzieło